Kliknij tutaj --> 🏮 kocham cię jak irlandię słowa

Capo 2 Kocham Cię Kochanie moje h fis a e Kocham Cię a Kochanie moje h fis a e To polana w leśnym gąszczu schowana e h D A G d a C G F Kocham 50. NIM STANIE SIĘ TAK JAK GDYBY NIGDY NIC Voo Voo. 51. NIEZWYCIĘŻONY Armia. 52. KOCHAM CIĘ JAK IRLANDIĘ Kobranocka. 53. PRZEŻYJ TO SAM Lombard. 54. WHISKY Dżem. 35-lecie zespołu Dżem w Trójce. Zobacz wideo z koncertu! 55. FILANDIA Świetliki & Bogusław Linda. 56. TRANSMISSION INTO YOUR HEART Houk. Wszystkie muzyczne sekrety Darka Kocham Cię jak Irlandię - film Aleksandra Dembskiego. 428 likes. Profil dla fanów najnowszego filmu Aleksandra Dembskiego - "Kocham Cię jak Irlandię". Znajdziecie "Kocham Cię jak Irlandię" zabrzmi w Kielcach. Sobota, 16 września, drugi dzień festiwalu Kielce ROCKują upłynie pod znakiem rocka, hardrocka i punka dzięki występom Kobranocki oraz Przyznaję, że tę typowo rosyjską potrawę potraktowałam jak wyzwanie. Przygotowanie szczi w Rosji zawsze uważano za wielką sztukę. Rosyjskie przysłowie podaje: „Не хозяйка, которая умеет красиво говорить, и это, а также готовить щи” (Nie ta gospodyni, co pięknie mówić umie, a ta, co dobrze szczi przygotuje). Site Rencontre Gratuit Maroc Sans Inscription. „W nocy miałem widzenie: widziałem człowieka, którego imię brzmiało Victorius, a przybył on z Irlandii, przywożąc ze sobą mnóstwo listów. Dał mi jeden z nich. Pierwsze słowa tego listu brzmiały, jak następuje: »Głos Irlandczyków«. Kiedy czytałem dalej, wydało mi się, że słyszę ich głosy – tych, co mieszkali za lasem Voclut, który znajduje się w pobliżu Morza Zachodniego. I zdało mi się, że wołali jednym głosem: »Ach! Prosimy ciebie, chłopcze, przybądź do nas i bądź pośród nas znowu!«” Powyższe słowa pochodzą z krótkiego, ale bardzo starego dokumentu – Wyznań Świętego Patryka. Apostoł Irlandii opisuje w nim pokrótce swoje życie i duchowość, szczególnie zaś proces chrystianizacji Zielonej Wyspy. Ciężko przecenić wielkość dzieła, jakiego dokonał Bóg przez pokornego misjonarza. Na początek wystarczy wspomnieć, iż właśnie dzięki jego działalności katolicyzm na dobre zadomowił się w Irlandii, której córki i synowie przez długie wieki rozwijali się i umacniali w wierze oraz mężnie bronili Kościoła, nie dbając przy tym nawet o własne życie. Czy jednak w obliczu doniesień z ostatnich lat – szczególnie zaś na temat wyników zeszłorocznego referendum aborcyjnego – można wciąż uznawać Irlandię za kraj katolicki? Czy może po ponad 1500 latach Zielona Wyspa potrzebuje nowego świętego Patryka? Dzieje Kościoła i katolicyzmu w Irlandii to bardzo smutna, ale pouczająca historia. Wyspa świętych i apostołów 17 marca to nie taki całkiem zwykły dzień, zwłaszcza w krajach anglosaskich. Liczne parady i wydarzenia, ludzie poubierani na zielono oraz wszechobecna tradycyjna whiskey nie pozwalają zapomnieć, że oto nadszedł Saint Patrick’s Day – narodowe święto Irlandii, obchodzone jednak bardziej lub mniej hucznie wszędzie tam, gdzie dotarła kultura celtycka: w Wielkiej Brytanii, USA, Australii, Kanadzie, Europie, a nawet w innych częściach świata. Trudno jednak nie dostrzec pewnego podobieństwa historii św. Patryka do innych czterech znanych świętych: papieża Sylwestra II, biskupa Mikołaja, apostoła Andrzeja oraz męczennika Walentego. Jakkolwiek bowiem sylwester, walentynki, mikołajki, andrzejki czy właśnie Saint Patrick’s Day są popularnymi i radosnymi okolicznościami, tak mało kto wspomina o świętych, na pamiątkę których obchodzi się te dni. Może jeszcze w najmniejszym stopniu dotyczy to właśnie św. Patryka, jednak również o nim przypomina się przede wszystkim poprzez legendę o nieuczciwej karczmarce, która miała nalać misjonarzowi zbyt mało whiskey, czy też symboliczną koniczynkę, za pomocą której święty objaśniał Irlandczykom dogmat o Trójcy Świętej. Nie są to jednak, delikatnie mówiąc, najistotniejsze spośród faktów związanych z życiem i działalnością apostoła Irlandii. Św. Patryk urodził się najprawdopodobniej w 385 roku na terenie dzisiejszej Walii, a przy urodzeniu otrzymał celtyckie imię Sucat. Pochodził z chrześcijańskiej rodziny z tradycjami kapłańskimi – jego ojciec był diakonem, a dziadek księdzem (ówcześnie nie obowiązywał celibat). W wieku szesnastu lat został uprowadzony przez korsarzy do Irlandii, gdzie sprzedano go jako niewolnika do wypasania owiec. Długie godziny pracy i czas wolny przeznaczał na naukę języka irlandzkiego oraz rozmyślanie o Bogu. Po sześciu latach uciekł do Galii (dzisiejsza Francja), gdzie wkrótce przyjął święcenia kapłańskie i zaczął się przygotowywać do posługi misjonarza. Przez pewien czas przebywał w Italii, jednak gdy w 432 roku zmarł w Irlandii biskup misyjny św. Palladiusz, papież powierzył kontynuację jego dzieła właśnie Patrykowi. Przybywając po raz kolejny na Zieloną Wyspę, Patryk zastał tam nieliczne grupy chrześcijan. Jednak większość mieszkańców, w tym praktycznie wszyscy arystokraci, była poganami. Misjonarz zabrał się do pracy z energią, działając w bardzo przemyślany sposób. W Armagh (obecnie Irlandia Północna) założył swoją stolicę, która przez długie lata pozostawała siedzibą prymasów Irlandii. Święty spędzał większość czasu, podróżując po wyspie i głosząc Chrystusa. Przybywając na nowe tereny, zaczynał od spotkania z miejscowym księciem i uzyskania pozwolenia na ewangelizację na jego ziemiach. Dzięki temu na ogół nie wchodził w konflikty z przedstawicielami władzy i pogańskimi kapłanami, a wielu z nich udało mu się nawrócić na chrześcijaństwo. Dobre przygotowanie i rozsądne prowadzenie misji, a przede wszystkim głębokie życie wewnętrzne i osobiste świadectwo św. Patryka pozwoliły mu osiągnąć bardzo wysoką skuteczność. Jego zasługą jest jednak nie tylko upowszechnienie wiary chrześcijańskiej na Zielonej Wyspie, ale również utworzenie tam struktur Kościoła. Apostoł Irlandii na zewangelizowanych terenach zakładał biskupstwa, a wyświęcanym kapłanom nakazywał życie wspólnotowe na wzór klasztorów, dając w ten sposób początek irlandzkiemu monastycyzmowi. Śmierć św. Patryka (461 r.) zbiegła się w czasie z rozpoczętym w połowie V wieku najazdem Germanów (Jutów, Sasów i Anglów) na Brytanię. Chrześcijaństwo utrzymało się na celtyckich obszarach Walii i Kornwalii oraz w Irlandii, jednak miejscowi duchowni i wierni zostali odcięci od kontaktów z Rzymem. W tej sytuacji lokalny Kościół rozwijał się dalej w kierunku monastycyzmu; z czasem funkcje biskupie przejęli opaci, a siedzibami diecezji stały się klasztory. Na Zielonej Wyspie rozwinęły się także lokalne zwyczaje dotyczące kultu, nieco inny niż w całym Kościele sposób wyznaczania daty Wielkanocy, odmienny kształt tonsury czy drobne zmiany w sposobie sprawowania liturgii, nazwane „rytem iroszkockim”. Z tych względów omawiane struktury Kościoła nazywa się powszechnie „kościołem iroszkockim”, gdzie cząstka „szkocki” wiąże się z dokonaną w VI stuleciu chrystianizacją Piktów, mieszkających na terenach obecnej Szkocji. Zapał chrystianizacyjny był zresztą jeszcze jedną cechą charakterystyczną kościoła iroszkockiego – świadectwem tego jest chociażby tradycyjne wspomnienie dwunastu apostołów Irlandii, czyli wywodzących się z Zielonej Wyspy misjonarzy. Wśród nich wymienia się św. Kolumbę Starszego – apostoła Szkocji, założyciela klasztoru w Ionie, czy św. Brendana Żeglarza, który w swojej podróży morskiej dotarł najprawdopodobniej do Grenlandii, Islandii i Ameryki Północnej. Ważną postacią Kościoła iroszkockiego była także św. Brygida, która założyła w Kildare pierwszy na Zielonej Wyspie klasztor dla kobiet. Rozkwit chrześcijańskiego życia w Irlandii spowodował, że iroszkoccy mnisi odegrali potężną rolę w chrystianizacji Europy Zachodniej, w większości podzielonej po upadku Cesarstwa Rzymskiego na pogańskie królestwa. Duchowi następcy św. Patryka i św. Brygidy przechowywali i kopiowali w swoich klasztorach liczne dzieła z czasów starożytnych – teksty greckie, rzymskie czy Ojców Kościoła. W wiekach VI i VII iroszkoccy misjonarze, tacy jak np. św. Kilian, św. Gaweł czy św. Kolumban Młodszy, byli pierwszoplanowymi postaciami w chrystianizacji terenów dzisiejszych Francji, Niemiec czy Beneluksu. To właśnie z tego powodu Irlandia była w średniowieczu nazywana powszechnie Wyspą Świętych. Przeciw barbarzyńskim i krwiożerczym Irlandczykom… Charakterystyka Irlandii z czasów św. Patryka czy „dwunastu apostołów”, tj. władza pozostająca w rękach bardzo suwerennych klanów, brak mocnej zwierzchności centralnej i dużych miast, przez cały okres średniowiecza pozostała w zasadzie niezmienna. Kiedy niemal w całej Europie rozwinęły się silne królestwa, na Zielonej Wyspie nie doszło do wykształcenia jednolitego państwa. W konsekwencji Irlandia stała się całkiem łakomym kąskiem dla silniejszych sąsiadów, a szczególnie dla rozłożonej na pobliskiej wyspie Anglii. Do nieuniknionego doszło w drugiej połowie XII wieku, gdy Anglia zdążyła już okrzepnąć po najeździe Normanów i rozpoczęła kolonizację sąsiedniej wyspy. Do końca XV wieku nie doszło do całkowitego militarnego podboju Irlandii, niemniej przedstawiciele większości klanów złożyli hołd lenny królowi Anglii, a część Zielonej Wyspy, zwłaszcza w okolicach Dublina (tzw. Palisada), stała się domeną króla lub anglonormańskiej szlachty. Konflikt, który na paręset lat zdominował historię Irlandii, zaostrzył się w wieku XVI, kiedy też nabrał nowego, religijnego, wymiaru. Do zaognienia sytuacji doszło już na przełomie wieków, kiedy to Anglicy poprzez tzw. prawa Poyningsa formalnie podporządkowali sobie irlandzki parlament. Najbardziej przełomowym wydarzeniem było jednak zerwanie więzi z Rzymem przez króla Henryka VIII (1534 r.), za którym poszło w dwa lata później narzucenie Kościołowi w Irlandii zwierzchnictwa króla Anglii w miejsce papieskiego. Po ogłoszeniu się w 1541 królem Irlandii Henryk VIII, a po nim jego następcy, zaczęli dążyć do całkowitego podporządkowania Zielonej Wyspy. Na Irlandię rozciągnięto angielskie prawo, praktycznie wyłączające katolików z życia społecznego. Było to o tyle istotne, że linia podziału politycznego szybko pokryła się z granicą dwóch wyznań – anglikanizm stał się religią angielskich najeźdźców, podczas gdy zarówno Irlandczycy, jak i silnie zceltyzowani potomkowie anglonormańskiej szlachty pozostali wierni katolicyzmowi. Anglia stanowczo tłumiła irlandzkie bunty i powstania, prowadząc jednocześnie kolonizację na gruncie kultury ( założenie przez Elżbietę I anglikańskiego uniwersytetu w Dublinie). Jednym z bardziej znanych przejawów ówczesnej kolonizacji była tzw. Plantacja Ulsteru – akcja kolonizacyjna w prowincji Ulster, położonej na północy wyspy, polegająca na wysiedlaniu miejscowej ludności irlandzkiej na południe i osiedlaniu w ich miejsce angielskich i szkockich protestantów. Plantacja Ulsteru stoi u źródeł późniejszego, sięgającego nawet czasów obecnych, konfliktu miejscowych z Irlandczykami z pozostałych części wyspy, a jej politycznym następstwem jest oddzielność Irlandii Północnej, stanowiącej część Wielkiej Brytanii. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Szczególnie krwawym rozdziałem w historii Irlandii było powstanie rozpoczęte z początkiem lat 40. XVII wieku. Irlandczycy postanowili wykorzystać chwilową słabość Anglii, związaną z konfliktem pomiędzy królem Karolem I Stuartem a opozycją purytańską. Niedługo po powstaniu irlandzkim wybuchła również wojna domowa w Anglii, zakończona w 1645 zwycięstwem purytanów pod dowództwem sprawnego polityka i wojskowego Olivera Cromwella. Po ostatecznym zdobyciu władzy i zgilotynowaniu króla w 1649 roku Cromwell wyruszył, aby opanować sytuację również w Irlandii. Przybywając na Zieloną Wyspę, dowódca purytanów ogłosił: „Jak Bóg przyniósł mnie tu bezpiecznie, tak nie wątpię, że Opatrzność przywróci wszystkim prawdziwą swobodę i własność; że ci wszyscy, którzy w głębi serca pragną podjęcia wielkiego dzieła przeciw barbarzyńskim i krwiożerczym Irlandczykom oraz reszcie ich zwolenników i konfederatów, głoszenia Ewangelii Chrystusa i pokoju (…), otrzymają takie uposażenie i wynagrodzenie, jakie będzie odpowiadało ich zasługom”. Zgodnie z tym manifestem irlandzka kampania Cromwella była niezwykle brutalna. Jej symbolem stały się masakry mieszkańców dwóch dużych miast – Droghedy i Wexford, gdzie Anglicy wymordowali po kilka tysięcy Irlandczyków. W Droghedzie doszło do spalenia żywcem kilkudziesięciu obrońców miasta szukających schronienia w kościele, zaś dowódca obrony (a jednocześnie weteran bitwy pod Chocimiem) – sir Arthur Aston, został zatłuczony na śmierć za pomocą jego własnej drewnianej protezy nogi. Po szybkim sukcesie militarnym Anglicy przystąpili do wywłaszczania irlandzkich posiadaczy ziemskich, w wyniku czego w ciągu dekady powierzchnia ziem uprawnych na Zielonej Wyspie pozostających w rękach Irlandczyków zmniejszyła się z ok. 70% do nieco ponad 30%. Nie był to jednak ostatni cios otrzymany przez katolickich Irlandczyków z sąsiedniej wyspy. Już bowiem w 1688 roku na wyspie pojawił się Jakub II Stuart – ostatni katolicki król Anglii, obalony w toku tzw. chwalebnej rewolucji przez protestanckich oranżystów. Przywódca spiskowców i następca Jakuba – Wilhelm Orański, przeprowadził w 1691 roku inwazję na Irlandię, zadając katolikom klęskę nad rzeką Boyne. Po kolejnym zwycięstwie nad Irlandczykami protestanccy władcy wyspy uderzyli z niespotykaną dotąd siłą w Kościół. W początkach XVIII wieku doszło do wygnania z Zielonej Wyspy wszystkich biskupów i zakonników, a księżom nakazano wyrzec się „błędów papizmu”; oczywiście, przysięga była dla kapłanów nie do zaakceptowania, zatem większość z nich poniosła śmierć bądź została wygnana. Katolikom odebrano prawo do prowadzenia szkół i kształcenia się za granicą, obejmowania urzędów, wykonywania części zawodów, noszenia broni, a kościoły nie mogły posiadać wież ani krzyży. Nie wolno było pielgrzymować ani świętować katolickich świąt. Z upływem czasu, najczęściej przy okazji okoliczności niesprzyjających Anglii (jak np. wojna o niepodległość USA czy wybuch rewolucji francuskiej), antykatolickie prawa były stopniowo łagodzone, jednak część z nich, jak chociażby wysokie kary finansowe za noszenie przez księży sutanny czy zakaz obejmowania przez katolików najwyższych urzędów, została utrzymana aż do odzyskania przez Irlandię niepodległości w dwudziestoleciu międzywojennym. My, lud Éire Lata pomiędzy pierwszą a drugą wojną światową były dla Irlandczyków szczególnie przełomowe. Był to okres walki politycznej, przeradzającej się momentami w zbrojną, o niepodległość i jedność Irlandii. Zielona Wyspa została podzielona na część północną i południową. Ta ostatnia wkrótce zyskała status dominium brytyjskiego, a w drugiej połowie lat 30. stała się faktycznie suwerennym państwem. Pierwszoplanową postacią ówczesnych starań niepodległościowych był Éamon de Valera – wielokrotny premier, a w latach 60. i 70. również prezydent Irlandii. De Valera, nazywany ojcem irlandzkiej niepodległości, wywarł olbrzymi wpływ na tekst ogłoszonej w 1937 roku konstytucji, proklamującej powstanie w pełni suwerennej Irlandii. Obowiązująca (z późniejszymi zmianami) do dziś konstytucja zaczyna się piękną inwokacją: „W imię Trójcy Przenajświętszej, od Której pochodzi wszelka władza, i do Której muszą być skierowane – jako cel ostateczny – wszelkie ludzkie uczynki i działania, My, 0 10 20 30 40 50 60 70 80 90 100 1972 1981 1988 2006 2008 2010 2011 Procent katolików regularnie uczęszczających na niedzielną mszę świętą od lat 70′ do czasów obecnych (wg badań Iona Institute) 36 Wiara Wiara lud Éire, pokornie uznając wszelkie obowiązki wobec naszego Świętego Pana, Jezusa Chrystusa, (…) niniejszym uchwalamy, ogłaszamy i nadajemy sobie tę Konstytucję” ( pl, Konstytucja Irlandii). Dokument, o którym papież Pius XII powiedział, że był „pisany ręką Boga”, zawierał zapisy o zakazie rozwodów, aborcji i antykoncepcji, czy specjalnej pozycji Kościoła Katolickiego w sferze nauczania. Niestety, większość z nich została w drugiej połowie XX wieku usunięta – nie spełniło się zatem najważniejsze życzenie de Valery: „Irlandia ma stać się domem dla ludzi, którzy żyją tak, jak Bóg chce i życzy sobie, by żyli ludzie”. Powojenne dzieje Irlandii, której swoją drogą przez cały okres drugiej wojny światowej udało się zachować całkowitą neutralność, są naznaczone przede wszystkim dwoma przykrymi procesami, które w znacznym stopniu ukształtowały współczesne społeczeństwo tego kraju. Pierwszym z nich było kolejne zaostrzenie niewygasłego konfliktu polityczno-religijnego w Irlandii Północnej. Spór pomiędzy dążącymi do zjednoczenia z resztą wyspy republikanami-katolikami a chcącymi pozostać częścią Wielkiej Brytanii unionistami-protestantami toczył się zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i w sferze działań paramilitarnych. Starcia zbrojne oraz akty terroryzmu, dokonywane ze strony republikańskiej przez organizacje będące kontynuacją przedwojennej IRA, a z unionistycznej przez UDA i UVF, pochłonęły w ciągu trzydziestu lat ponad 3500 ofiar. Formalne zakończenie konfliktu (porozumienie wielkopiątkowe z 1998) nie rozwiązało problemu w pełni – w Irlandii Północnej wciąż jest sporo wzajemnej niechęci (np. wśród kibiców „katolickich” i „protestanckich” klubów piłkarskich, o czym pisałem w „Adeste” w czerwcu ubiegłego roku w artykule Piłka i krzyż), dochodzi do licznych prowokacji, a nawet sporadycznych zamachów terrorystycznych. Dla kondycji moralnej i religijnej społeczeństwa irlandzkiego decydujący był jednak drugi ze wspomnianych procesów. Chodzi tu o szereg nagłośnionych skandali seksualnych, zwłaszcza pedofilskich, wśród duchowieństwa katolickiego. Na przełomie lat 80. i 90. doszło do ujawnienia kilku tego typu przypadków, w tym bpa Eamona Caseya, który za kościelne pieniądze utrzymywał swoje dziecko, czy księży Billa Carneya i Brendana Smitha, mających na sumieniu po kilkadziesięcioro molestowanych dzieci. Wkrótce potem stało się jasne, że wiele nadużyć, do których dochodziło w latach 60.–80., a nawet tuż po wojnie, było do tej pory tuszowanych bądź ignorowanych przez hierarchów Kościoła. Pokłosiem tego była rezygnacja biskupa Ferns Brendana Comiskeya, który przyznał się, że nie reagował na wiadome mu przypadki pedofilii wśród księży; jak się jednak okazało, czystego sumienia w tym obszarze nie ma wielu irlandzkich dostojników, łącznie z byłym prymasem kard. Seánem Bradym. Najwięcej światła na całą sprawę rzucają raporty, opublikowany w 2009 roku państwowy raport tzw. komisji Ryana oraz ukazujące się stopniowo dla poszczególnych diecezji raporty powołanej w 2006 roku przez episkopat Narodowej Komisji Ochrony Dzieci w Kościele Katolickim w Irlandii. Treść raportów ukazuje przerażający obraz – wiele przypadków nadużyć seksualnych, przemocy i poniżania dokonywanych przez księży i osoby zakonne, a do tego nierzadkie przypadki zastraszania tudzież przemilczania. Jak wspomniano, fala skandali wśród irlandzkiego duchowieństwa wywarła destrukcyjny wpływ na katolicyzm w tym kraju. Nastąpił spadek zaufania do Kościoła. Pomimo że niemal 80% Irlandczyków wciąż określa się jako katolicy, odsetek wiernych uczęszczających co niedzielę na mszę świętą spadł w latach 80. i 90. z blisko 90 do ok. 40%. Według badań opinii publicznej ponad ⅔ Irlandczyków uważa, że Kościół jako instytucja zawiódł i stracił autorytet moralny, co przełożyło się na coraz powszechniejsze odrzucenie tradycyjnej moralności. Pokłosiem tego odwrócenia były wyniki kolejnych referendów obalających prawa zgodne z nauczaniem Kościoła: w 1978 roku obalono zakaz antykoncepcji, w 1995 zakaz rozwodów, w 2015 wprowadzono „małżeństwa” osób tej samej płci (Irlandia dokonała tego jako pierwszy kraj na świecie), a w 2018 roku obalono poprawkę do konstytucji uznającą prawo do życia dzieci nienarodzonych, co doprowadziło do głębokiej liberalizacji prawa aborcyjnego. Kościół poważnie ucierpiał również instytucjonalnie – gwałtownie spadła ilość powołań kapłańskich i zakonnych, a część kapłanów porzuciła stan duchowny. W latach 1993–2018 zamknięto niemal wszystkie diecezjalne seminaria duchowne, pozostawiając tylko jedno – kolegium św. Patryka w Maynooth, o którym jednak stało się głośno w 2016 roku, gdy wyszło na jaw, że toleruje się w nim zachowania homoseksualne, a szykanuje alumnów o konserwatywnym podejściu (w Maynooth miało dojść nawet do wyrzucania kleryków za klękanie podczas konsekracji czy obronę nauki o realnej obecności Chrystusa w Eucharystii). Nieliczni irlandzcy klerycy studiują również w Papieskim Kolegium Irlandzkim w Rzymie, jednak liczba zarówno kapłanów, jak i praktykujących wiernych systematycznie maleje. Nietrudno zrozumieć, dlaczego Irlandię uważa się za jeden z „upadłych bastionów” Kościoła w Europie. Irlandczycy to naród zjednoczony i powstały na wartościach chrześcijańskich, który okrzepł i ostatecznie określił swoją specyfikę w toku walki w obronie Kościoła. Naród, w którym katolicka wiara przetrwała wieki prawnego ucisku i krwawe prześladowania, ale załamała się wskutek nieodpowiedzialnych działań samych hierarchów Kościoła. Naród, który wydał wiele świętych niewiast i mężów, odegrał nieocenioną rolę w zachowaniu kultury europejskiej w tzw. wiekach ciemnych, dotarł z Ewangelią do pogan rozrzuconych po najdalszych krańcach starego kontynentu, a teraz sam potrzebuje Ewangelii jak powietrza. Naród, który jeszcze w XX wieku przyjął ultrakatolicką konstytucję, by po niecałych stu latach regularnie stawać w awangardzie lewicowej rewolucji. Irlandia powinna być dla Kościoła przykładem, jak nie postępować; warto o tym również pamiętać, słysząc wszelkie głosy dążące do przemiany Polski i polskiego społeczeństwa na wzór irlandzki. Artykuł ukazał się w 18. numerze Miesięcznika Adeste. Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju! W czerwcu polecieliśmy do Irlandii, Północnej na okrągłą rocznicę urodzin naszego Pierworodnego Dziecięcia. Wyjazd przygotowywany był w tajemnicy - chcieliśmy zrobić niespodziankę i myślę, że się udało! Dziecko jak nas zobaczyło, najpierw zdębiało a potem się poryczało :))). Byliśmy krótko, ale celebrowaliśmy każdą chwilę. To był wspaniały czas! Czas biesiadowania, gadania, śmiania się do łez, a nade wszystko przebywania z naszych ukochanym Wnusiem ♥. Udało się połączyć wszystkie elementy odwiedzin w jedną spójną całość. Zwiedziliśmy, w promieniu kilkunastu kilometrów najbliższą okolicę:). Pogoda, jak na Irlandię przystało była różna . O Irlandii Północnej można przeczytać tu: Irlandia jest piękna! Spójna architektonicznie, czysta i...taka zielona! Ludzie są wyluzowani, każdy robi co chce, wygląda jak mu się podoba i nikogo to nie dziwi, nikomu nie przeszkadza. Wszyscy są mili, uśmiechnięci , otwarci i przyjaźnie nastawieni. Pozdrawiają się wzajem i zagadują. Myślę, że wynika to między innymi z tego, że są w dobrej sytuacji materialnej. Pakuję się i za trzy godziny jadę na lotnisko. Dziś rano żegnam się z Irlandią. Dwa lata pobytu pozostaną we mnie niczym tatuaż na skórze; zostałem naznaczony. Czuję, że nie będę oglądał się w tył, lecz że doświadczenia, spotkania, osoby i przeżycia będą się wciąż uobecniać we mnie, nabierając znaczenia, dojrzewając w przyszłości. Życie zmienia się, ale się nie kończy; ląduję w Krakowie i pójdę dalej, tam dokąd będę prowadzony, niosąc w sercu Skarb. Pierwszego posta na tym blogu napisałem tuż po przylocie do Dublina, dwa lata temu. Pustynny uzewnętrznił się właśnie w Irlandii. Dziś klamrą spinam dwuletni okres mojego życia. Wyjeżdżam, a wychylanie się w przyszłość - co jest wyrazem, wobec niej, ufności - miesza się z pełną pokoju i zadumy nostalgią. Zielona Wyspa, moja Siostra. Pokochana. English translationEnglish/Polish A A I Love You Like Ireland Versions: #1#2 You'd disappear somewhere at home by the Vistula I remember it so well The closeness of your black eyes I keep loving you like IrelandWhile you're not surprised You know well, what would've been later How happy we would be If I didn't love you at allBefore happiness showing fear With the hope you'll take it from me I take this pain through Wrocławek Loving you like IrelandWhile you're not surprised You know well, what would've been later How happy we would be If I didn't love you at allSomewhere on Fabryczna street We'll happen to meet But it seems like those are the consequences of loving you like IrelandWhile you're not surprised You know well, what would've been later How happy we would be If I didn't love you at allWill you ever forgive me for this? I acted so helplessly Does it mean anything to you, That I love you like IrelandWhile you're not surprised You know well, what would've been later How happy we would be If I didn't love you at all, you at all Kocham Cię jak Irlandię " Granica między miłością a nienawiścią jest bardzo płynna. Ulotna jak irlandzka mgła o poranku.”„Bez uczuć” Mia Sheridan – czy można żyć bez miłości?Czy można żyć bez uczuć? Zapomnieć o tym, co mówi serce i skupić się na podpowiedziach umysłu? Osiągnąć wielki sukces zawodowy i szczerze patrząc w lustro, przyznać, że to wystarczy, że nie chcę niczego więcej? Zapomnieć o prawdziwej miłości i czerpać radość z chwilowych uniesień? „Nieszczęśliwa miłość do Lydii odebrała Broganowi wszystko. Ciężko zraniony staje się wyrachowany i skupia się na swoim biznesie i na zemście. Bo miłość wcale nie jest cierpliwa ani łaskawa. Życie Lydii wyglądało kiedyś zupełnie inaczej – była bogata, bezpieczna i kochana. Teraz fortuna się od niej odwróciła. Rodzinna firma znalazła się na skraju bankructwa, lecz Lydia zrobi wszytko, by ją uratować. Gdy na jaw stopniowo wychodzą tajemnice jej bliskich, dziewczyna odkrywa, że niebezpieczeństwo może grozić także jej. Nie przypuszcza jednak, że największy cios padnie z najmniej spodziewanej strony… Czy w sercach Lydii i Brogana na nowo zakwitnie miłość, chociaż wybrali życie bez uczuć?” '' Oby nie zdarzało Wam się upaść, kraść, oszukiwać ani upijać. Jeśli już musicie upaść, padajcie sobie w objęcia. Jeśli musicie kraść, kradnijcie sobie pocałunki. Jeśli musicie się oszukiwać, oszukujcie śmierć. A jeśli musicie pić, pijcie z przyjaciółmi.''Nie, nie. Te słowa nie padły z ust głównych bohaterów, ale z przyjaciela jednego z nich. Zapewniam Was, że chociaż jest postacią drugoplanową to pokochacie go tak ja ja - i nie tylko go. Lydia i Borgan stali po dwóch stronach barykady. Ona pochodziła z rodziny multimilionerów, a on był ich ogrodnikiem. Chłopak wiedział, że Lydia to rozpieszczona, bogata paniusia, która uwielbia gierki, ale nie potrafił oderwać od niej oczu. Kochał ją, widziała go takim jakim był naprawdę. Wydawało mu się, że i on nie jest jej obojętny. Jeden ich pocałunek zniszczył jego życie. Ich drogi się rozeszły. Upokorzony chłopak wraz z chorą siostrą i z ojcem pijakiem musiał opuścić posiadłość. Jednak obiecał sobie, że już nigdy nie będzie się o nic prosił. Brogan - główny bohater tej powieści - na początku książki był ukazany jako młody, siedemnastoletni chłopak, który miał na głowie bardzo dużo: opiekę nad młodszą siostrą, pracowanie za ojca alkoholika i próbowanie związania końca z końcem. Co więcej, Brogan jest typem osoby, która jest zbyt wrażliwa, ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, ale za to jest genialna - bo nasz główny bohater pod względem matematyki był niekwestionowanym geniuszem (w wieku sześciu lat rozwiązywał zadania dla szkoły średniej - dla mnie to jest imponujące). Z racji tego, że ojciec Brogana pracował jako ogrodnik - przynajmniej oficjalnie - to żeby jego pracodawca dalej przekazywał mu czeki, Brogan wykonywał całą robotę. Wtedy też poznał Lydię - dziewczynę, która wyglądała niczym anioł, a zachowywała się... bardziej jak taka typowa księżniczka. Lydia miała bowiem to, czego brakowało w życiu Brogana - pieniądze, szczęście, rodzinę, która się o nią troszczyła. Główny bohater natomiast zawsze zdany był sam na siebie. Kiedy pewnego dnia Lydia mówi mu, że on jej się podoba, a sytuacja zaczyna się zagęszczać, okazuje się, że są oni obserwani, a Brogan traci posadę i mieszkanie dla pracowników, w którym dotychczas mieszkał z ojcem i chorą siostrą. Brogan wiedział tylko jedno - że kiedyś się za to siedem lat...Życie dało Lydii nieźle w kość. Kiedyś bogata, nie martwiąca się o nic stoi na skraju bankructwa. Kiedyś nie musiała się liczyć z pieniędzmi, teraz rozlicza się z każdego grosza. Jej miłość życia odeszła, ukochany ojciec odszedł z tego świata, a lekkomyślny brat przegrał w kartach rodzinną firmę. Kiedy ona musi mierzyć się z życiowymi dylematami, Brogan opływa w dostatku. Kierowany zemstą przyczynia się do tragedii finansowej Lydii. Kobieta chcąc stanąć na nogi zrobi wszystko, aby ratować siebie i brata. Brogan doskonale o tym wie i zamierza to wykorzystać, aby ich upokorzyć tak jak niegdyś oni go. Proponuje jej pracę u siebie jako ''dziewczyny do wszystkiego''. Do czego się posunie się mężczyzna, aby dostać zadośćuczynienie za wyrządzone mu krzywdy? Czy nie okaże się to dla niego strzałem w kolano? „Chciałem myśleć o niej. – Lydia – wyszeptałem. Uwielbiałem to uczucie, kiedy jej imię jakby staczało się z mojego języka, a twarde „d” przechodziło jak westchnienie w delikatne „a” na końcu. Chciałem przypomnieć sobie subtelne rysy jej twarzy, wyobrazić sobie jej włosy – opadającą na plecy kaskadę letniego słonecznego blasku – i oczy koloru będącego tak doskonałą mieszanką błękitu i zieleni, że nigdy nie potrafiłem dokładnie określić ich barwy”. Mia Sheridan tworzy cudowne historie, które przez jej niezwykły, lekki styl, są wręcz niczym perełki. Jej powieści czyta się naprawdę szybko i z wielkim zaciekawieniem - ja osobiście nie jestem w stanie się od nich oderwać, a po przeczytaniu zawsze przez jakiś czas nie mogę sięgnąć po żadną inną książkę. Autorka tworzy fascynujące opisy i dialogi, od których czasem chce się płakać ze wzruszenia, albo śmiać na głos. No i najważniejsze - klimat, jaki jest w każdej książce tej autorki, powala na kolana, naprawdę. Takiego klimatu można ze świecą szukać, bo raczej się nie zdarza zbyt często, żeby w książkach uczucia były tak świetnie i naturalnie opisane, ani żeby chemia była tak wyczuwalna! Kocham, zdecydowanie kocham Mię Sheridan. "Bez uczuć" to kolejna propozycja po brzegi wypełniona skrajnymi emocjami - od chęci zatracenia się w nieograniczonej miłości po niepohamowaną żądzę zemsty, aż w końcu pojedynek przebaczenia z próbą odzyskania zaufania. To znak rozpoznawszy Sheridan - jak mało kto potrafi wzbudzić w czytelniku skrajne emocje i jednocześnie nie zanudzić go kolejną dawką podobnych wrażeń. Z precyzją maluje kolejną pokręconą nić miłości i nienawiści pomiędzy dwójką głównych bohaterów: Broganem i i zrozumienie bohaterów ułatwia prowadzona dwutorowo narracja. Z jednej strony poznałam Brogana, chłopaka zdeterminowanego by walczyć o swoje racje, który przeszedł w życiu naprawdę długą drogę. Zdecydował się na to by bronić utraconej przed laty dumy i przywrócić sprawiedliwość za wyrządzone krzywdy. Po drugiej stronie stanęła Lydia - dziedziczka magnata, która walczy o to by dorobek jej ojca nie został jej pierwszy rzut oka ta dwójka stanowi swoje kompletne przeciwieństwo. Wzajemne prześciganie się w walce o własne racje zapominają o tym co liczy się najbardziej. Więc gdy w ramach podstępu Brogan osiąga swój cel wszystko powinno się zakończyć - on zwyciężył, ona nieświadomie przegrała podwójnie. Jednak to dopiero początek, ponieważ chłopak wychodzi z propozycją intrygującą i niemożliwą do odrzucenia. Tylko czy zraniona dziewczyna może pozwolić sobie na taki krok?Tytuł nie jest adekwatny do samej powieści, bo uczuć w fabule nie brakuje. Kłębiące się emocje uderzają w czytelnika już na wstępie i ten na własnej skórze odczuwa skutki emocjonalnego bałaganu w głowie bohaterów. Autorka ma wielki talent do swobodnego przedstawiania stanów bohaterów i bawi się ich uczuciami bez względu na sytuację - niemal na każdej stronie wyczuwałam napięcie niemożliwe do zniesienia, najpierw: gdy Brogan pałał żądzą zemsty, następnie: gdy zrozumiał, że miłość nie jest łatwa do zapomnienie. Jednak to nie jedyny pozytyw tej historii. Sheridan słynie z tego, że poza wyjątkowymi obrazami burzliwych namiętności kreuje sceny wartościowe i wpływające w pewien sposób na czytelnika. Nie zapomina, że świat to miejsce wielu innych niesprawiedliwości, więc w konkurencji do motywu miłości porusza inne, ponadczasowe problemy. Tym razem postanowiła wplątać do swojej powieści brudne oblicza prawdziwego życia - narkomanię, prostytucję, alkoholizm. Z wprawom cenionego pisarza i z sercem na dłoni pokazała czytelnikowi bezwzględność odtaczających nas pokus i ich konsekwencji."Bez uczuć" to powieść, która zapada w pamięć. Niepozorna lektura o burzliwej miłości niesie ze sobą wartości o których nie powinniśmy zapominać. Tym sposobem dobra akcja zmienia się również w mądrą fabułę, a co za tym idzie - książka zaczyna prześcigać inne jej podobne w konkurencji o uwagę czytelnika. Mnóstwo emocji, pełnowymiarowi bohaterowie i realne dialogi to przepis na sukces, który Mia Sheridan osiągnęła już po raz kolejny. Znajdziecie w tej powieści wszystko co niezbędne: definicję przyjaźni, miłości, rodzinnych wartości oraz siłę nienawiści, która z czasem zaczyna budzić wątpliwości. To kolejna książka do kolekcji twórczości Sheridan, równa swoim poprzedniczkom. „Kobiety zawsze miały najciężej. Wiecznie musimy na coś czekać. Na wasze statki, na koniec waszych wojen, na uleczenie waszej zranionej dumy, na powrót waszych ciał z pola bitwy na jakiejś obcej ziemi. Tkwimy w domach, gdy wy walczycie o rzeczy niezwykle ważne z powodów, których my nie rozumiemy. Czekamy, rozmyślamy, cierpimy… Czekanie jest najgorsze. Czekanie, niepewność, niewiedza. To większa tortura. Możesz sobie wyobrazić, że przychodzisz tu co wieczór i czekasz… Jaką bezsilność czuje ten, kto nie może zrobić nic poza czekaniem? To jak powolna śmierć… "Gorąco polecam wam "Bez uczuć". Szczególnie fanom autorki, nie będziecie zawiedzeni, zapewniam was!Jeśli lubicie silne emocje, wartką akcję, lekki, przyjemny styl, elektryzujące sceny, to na pewno się nie zawiedziecie!

kocham cię jak irlandię słowa